poniedziałek, 17 marca 2014

009. rozdział dziewiąty

21 lutego 2014

009. Rozdział dziewiąty
...bo miłość nie jest racjonalna, na całe, kurwa, szczęście.

Otwieram drzwi na taras, okrywam szczelniej ramiona swetrem. Chmury na niebie są szare i ciężkie, niczym zmęczone powieki, a mimo to... widzę przez ich poszarpane krawędzie błękit nieba. Może to to światło, a może Wiśniewski ze swoimi książkami... a może tylko tęsknota, ale łzy pieką mnie w kącikach oczu. I jestem rozczulona. Tak właśnie, rozczulona. To trochę tak jakby powiedzieć, że brzegi mojego istnienia się rozmywają, niczym rozmyte zbyt dużą ilością wody kontury akwarelowych obrazów. Tyle, że ja rozmywam się od łez...
Wciąż czuję we włosach jego palce, gdy przeczesywał nimi mokre ich pasma. I słyszę szept tuż nad moim uchem „Czy dzisiaj też mam zanieść Sarę do naszego łóżka?”. Oparta o plastikową ramę tarasowych drzwi zastanawiam się nad tym przez moment. Nikt nie wyciera, ani nie rozplątuje już moich włosów. To inny świat, inna bajka, zupełnie inna książka, ale... Tak - myślę w odpowiedzi - dziś też...
„Dzisiaj” to nadal moje życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz