022. Rozdział dwudziesty drugi
Miłość nie chodzi na skróty ani nie idzie na łatwiznę…*
Przeglądam zdjęcia i jakby moje serce ważyło tonę. Czasami
słowa to za mało, za mało kadry i wspomnienia. Czasami nawet ta cholerna
wirtualność anioła ze snu to stanowczo „nie dość”. I tęsknię dziś o wiele
boleśniej... bo niby jest, choć tak naprawdę przecież go nie ma.
W tym domu nie mogę sobie znaleźć miejsca. Właściwie nawet
nie chce mi się go szukać. Mam pełne ręce roboty, zajmuję myśli czym popadnie,
byle pozytywnie i z energią. Żyję do przodu, choć w tu i teraz. Jest do
zrobienia kilka rzeczy, które mnie cieszą, ale prawda jest taka, że dziś nie
mam siły wyjść z łóżka. Nie mam siły nawet zamknąć oczu i zasnąć. Po prostu
siedzę w ciemności pokoju, miarowo uderzając głową w ścianę poza mną. Znowu
jest tak, jak wtedy, gdy upadałam...
Znam kilka dobrych powodów, żeby się upić, zamknąć w sobie i
rozdrapać strach jak rany na skórze, ale tego nie robię. Jest mi tylko smutno,
ale smutek jest jak chłodny błękit nieba, idealnie wpasowujący się w krajobraz
czegoś, co chyba każdy normalny człowiek nazwałby szczęściem. I tęsknię na
fioletowo, pocieszając się myślą, „że już za kilka snów będziesz bliżej”. Niekiedy
jeszcze tylko budzę się w nocy na pół wyrwana z dziwnych, poplątanych myśli,
ale wiem, że to minie... jak wszystko.
*Charlotte
Nieszyn Jasińska