12 grudnia 2013
005.
Rozdział piąty
Ich bin so
verrückt, verrückt nach dir...
Otwieram oczy,
gwałtownie zachłystując się suchym powietrzem. Noc gęstnieje z minuty na
minutę, gdy jego miękkie usta muskają moje nagie piersi. Mogłabym skłamać i
powiedzieć, że po tych ośmiu latach wiem o nim już wszystko, ale tak przecież
nie jest. Każdego kolejnego dnia przekonuję się, że miłość do niego jest jak
ocean. Nie sposób przepłynąć jej wpław samotnie... nie sposób dogłębnie i
całkowicie jej poznać.
Próbuję wyswobodzić
dłonie z uścisku jego silnych palców. Mimo to czuję tylko jak jeszcze bardziej
dociska moje nadgarstki do materaca, tuż nad moją głową. Jego zamglony wzrok
przenika mnie na wskroś, jakby samym tylko spojrzeniem usiłował dotknąć mojej
duszy. I przychodzi mi na myśl, że to właśnie w tym momencie... w tym
spojrzeniu, a nie w pocałunkach, czy tym jakże ludzkim połączeniu ciał rodzi
się magia tego uczucia.
– Kath – szepcze niemal
bezgłośnie, ale ja automatycznie zamykam mu usta dotykiem swoich warg. Słowa
tego nie pomieszczą, są zbyt kruche, zbyt lekkie... mają w sobie zbyt mało
przestrzeni, by to ogarnąć i pomieścić.
Otula mnie cisza,
przerywana nierównym oddechem. I bicie serca tuż przed świtem, gdy składam
głowę na jego piersi. Opuszkami drżących palców dotykam jego szczęki, gładząc
kilkudniowy zarost, ślady którego z pewnością noszą dziś moje uda... Powoli,
niczym trucizna, zaczyna do mnie docierać też inna, nieco bardziej bolesna
świadomość. Zaczynam tęsknić; wtulona w niego rozpaczliwie odganiam myśli, o
tym, że jutro znów zasnę sama. I wdycham go na zapas, jakby jego nieobecność
miała odebrać mi resztki tlenu, i jakby te kilka mniej lub bardziej świadomych
wdechów miało mnie przed tym uratować... Jakby miało go we
mnie wystarczyć na dłużej, niż tylko tę jedną, nieświadomą sekundę samotności
zaraz po przebudzeniu.
Methrylis
OdpowiedzUsuń(12 grudnia 2013, 20:18)
Hm, dość to smutne, chodzi o końcówkę: kiedy mimo bliskości (i to jakiej!) gdzieś tam wciąż krąży świadomość, że samotność jest nieunikniona i w końcu ją dopadnie...
W.
OdpowiedzUsuń(13 grudnia 2013, 13:37)
Ty doskonale wiesz, co ja o tym wszystkim sądzę. Pomimo bliskość i miłości, wpis przepełniony jest smutkiem i tęsknotą.
Pamiętam jak mój chłopak wyjeżdżał kiedyś na cztery miesiące. Też wówczas chciałam zatrzymać sobie trochę jego osoby na zapas, na następne dni, kiedy będę sama.