poniedziałek, 17 marca 2014

005. rozdział piąty

12 grudnia 2013

005. Rozdział piąty
Ich bin so verrückt, verrückt nach dir...

Otwieram oczy, gwałtownie zachłystując się suchym powietrzem. Noc gęstnieje z minuty na minutę, gdy jego miękkie usta muskają moje nagie piersi. Mogłabym skłamać i powiedzieć, że po tych ośmiu latach wiem o nim już wszystko, ale tak przecież nie jest. Każdego kolejnego dnia przekonuję się, że miłość do niego jest jak ocean. Nie sposób przepłynąć jej wpław samotnie... nie sposób dogłębnie i całkowicie jej poznać.
Próbuję wyswobodzić dłonie z uścisku jego silnych palców. Mimo to czuję tylko jak jeszcze bardziej dociska moje nadgarstki do materaca, tuż nad moją głową. Jego zamglony wzrok przenika mnie na wskroś, jakby samym tylko spojrzeniem usiłował dotknąć mojej duszy. I przychodzi mi na myśl, że to właśnie w tym momencie... w tym spojrzeniu, a nie w pocałunkach, czy tym jakże ludzkim połączeniu ciał rodzi się magia tego uczucia.
– Kath – szepcze niemal bezgłośnie, ale ja automatycznie zamykam mu usta dotykiem swoich warg. Słowa tego nie pomieszczą, są zbyt kruche, zbyt lekkie... mają w sobie zbyt mało przestrzeni, by to ogarnąć i pomieścić.
Otula mnie cisza, przerywana nierównym oddechem. I bicie serca tuż przed świtem, gdy składam głowę na jego piersi. Opuszkami drżących palców dotykam jego szczęki, gładząc kilkudniowy zarost, ślady którego z pewnością noszą dziś moje uda... Powoli, niczym trucizna, zaczyna do mnie docierać też inna, nieco bardziej bolesna świadomość. Zaczynam tęsknić; wtulona w niego rozpaczliwie odganiam myśli, o tym, że jutro znów zasnę sama. I wdycham go na zapas, jakby jego nieobecność miała odebrać mi resztki tlenu, i jakby te kilka mniej lub bardziej świadomych wdechów miało mnie przed tym uratować... Jakby miało go we mnie wystarczyć na dłużej, niż tylko tę jedną, nieświadomą sekundę samotności zaraz po przebudzeniu.

2 komentarze:

  1. Methrylis
    (12 grudnia 2013, 20:18)
    Hm, dość to smutne, chodzi o końcówkę: kiedy mimo bliskości (i to jakiej!) gdzieś tam wciąż krąży świadomość, że samotność jest nieunikniona i w końcu ją dopadnie...

    OdpowiedzUsuń
  2. W.
    (13 grudnia 2013, 13:37)
    Ty doskonale wiesz, co ja o tym wszystkim sądzę. Pomimo bliskość i miłości, wpis przepełniony jest smutkiem i tęsknotą.
    Pamiętam jak mój chłopak wyjeżdżał kiedyś na cztery miesiące. Też wówczas chciałam zatrzymać sobie trochę jego osoby na zapas, na następne dni, kiedy będę sama.

    OdpowiedzUsuń