6 grudnia 2013
001.
Rozdział pierwszy
Stojąc przy oknie w
sypialni, nasłuchuję odgłosu kroków, które nie nadchodzą. Słońce prześlizguje
się gładko między żaluzjami, spływając łagodnie na ciemne panele. Nawet zima w
tym mieście wydaje się być tak surrealistycznie nieprawdziwa, jak to tylko
możliwe. Jaskrawe poranki i ludzie w cienkich swetrach. Wszystko to wydaje mi
się tak niemożliwie nierealne...
Schodzę na dół,
odnajdując go w jedynym pokoju, który w tym domu należy tylko i wyłącznie do
niego. Nachylam się nad czarnym oparciem obrotowego krzesła i opieram czoło o
jego kark.
– Brakowało Cię tu...
tęskniłam.
Męskie dłonie
nieruchomieją na klawiaturze komputera. Ciche westchnienie uświadamia mi, że
nic tak naprawdę się nie zmieniło, choć moje życie przecież stoi na głowie. Niewypowiedziane
słowa cisną się na wargi. Czyż to nie byłoby takie proste? Powiedzieć, jak
bardzo się cierpi...? Takie łatwe, kilka słów, moment milczenia i znów chwilowe
spokojnienie. Milczę jednak, pogrążona w wyczekującym bezsłowiu.
– Dlaczego wciąż tu
jesteś, Kath? Zraniłem Cię, odszedłem. Nie powinnaś mnie kochać, powinnaś
nienawidzić...
– Nienawidzę tylko tego,
że znikasz. Ale kocham Twoje powroty... – szepczę. – A teraz mnie posłuchaj...
Ciii... Nic nie mów, posłuchaj. Kocham Cię, rozumiesz? Ko-cham... i już zawsze
będę kochać. – Zamykam oczy na chwilę. Słowa się wymykają, tracą sens. A potem
nadchodzi czułość spragnionych, miękkich warg. I nagle wszystko znajduje swoje
miejsce.
Stojąc na wrzosowiskach białych kalii tęskniłam za Tobą. Tęskniłam
tak bardzo. Jak dobrze, że jesteś...
Methrylis
OdpowiedzUsuń(8 grudnia 2013, 21:38)
Pięknie napisane: nienawidzi się znikania, kocha się powroty. Kurczę, to takie piękne... Tylko pytanie. Dlaczego te rozdziały są takie krótkie? :(