poniedziałek, 4 kwietnia 2016

029. rozdział dwudziesty dziewiąty

029. Rozdział dwudziesty dziewiąty
Love don’t break me...

Z zamkniętymi oczami i twarzą przytuloną do jego piersi, wsłuchuję się w muzykę. Po kilku minutach z trudem odróżniam użyte w podkładzie sample od bicia jego serca. Jest w tym coś magicznego; coś, co nierozerwalnie wpisuje się w naszą historię.
– Opowiesz mi o czym wtedy myślałeś? – pytam w końcu, wiedząc, że sam nigdy nie zacznie tematu. – Czego nie mogłeś mi wybaczyć?
– O wielu rzeczach – odpowiada i wyczuwam w tych słowach tę samą znaną mi już niechęć. – Pisałem to przed rokiem, Kath... ale głównie wtedy myślałem o tym, że jestem zmęczony. I tak tragicznie bezradny. Miałem wrażenie, że jestem w twoim życiu tylko fantomem.
– Fantomem? – powtarzam bezmyślnie, nie umiejąc wyobrazić sobie takiego stanu rzeczy. To słowo zupełnie nie pasuje do moich wspomnień.
– Patrzyłem jak umierasz – oświadcza martwym głosem po kilku dłużących się minutach ciszy. – Byłaś głucha na wszystko, co mówiłem. Na każdy zdroworozsądkowy argument – ciągnie, a ja czuję jak jeżą mi się włosy na przedramionach. Wtedy tak o tym nie myślałam, ale to przecież prawda, dlatego nie protestuję, tylko po omacku odszukuję jego rękę. Przyciskam wierzch jego dłoni do swoich ust, przeczuwając, że wreszcie wyrzuci z siebie to wszystko, od czego izolował mnie miesiącami. – Postawiłaś mnie pod ścianą, Kath. Nie dałaś mi prawa głosu... Uparłaś się na coś, co było po prostu szaleństwem, zupełnie nie biorąc pod uwagę, że jeśli coś pójdzie nie tak, to zostanę z tym wszystkim sam. – Ból w jego głosie jest tak przenikliwy, jakbyśmy wciąż tkwili w tamtym szpitalu. Jakby dzielące nas od tamtego miejsca tysiące godzin i kilometrów nigdy się nie zdarzyły. – Było tak, jakbyś mnie nie słyszała, jakby wcale mnie tam nie było. [...] Wtedy którejś nocy pomyślałem, że mniej by bolało, gdybyś strzeliła mi prosto w serce albo w tył głowy. Bylebym tylko nie musiał na to patrzeć... – Ostatnie zdanie zawisa między nami i osiada na skórze jak kurz. Czuję jak łzy mimowolnie pieką mnie pod zamkniętymi powiekami i nagle przytłaczają mnie na nowo odległe wspomnienia. Tak samo czułam się, kiedy jako trzynastolatka topiłam się w morzu, tyle że tym razem nie ma wokół mnie żadnego morza. Straciłam podparcie. Nagle wszystkie moje powody, na których się wówczas opierałam zniknęły, jak gdyby nigdy ich tak naprawdę nie było. – Właśnie tego nie umiałem i nie umiałbym ci wybaczyć. Złamałabyś mnie tym... 

1 komentarz:

  1. Najważniejsze, że otworzył się przed Tobą, że mogliście o tym porozmawiać, a on mógł wyrzucić z siebie wszystko to co gdzieś tam w nim było. Widać jak bardzo jesteś dla niego ważna, a On dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń